niedziela, 21 listopada 2010

Chrystus Król w Świebodzinie


Tym razem wpis reporterski. Pewnie obiło się już Wam o uszy, że w Świebodzinie stanęła gigantyczna figura Chrystusa Króla. Mam to szczęście, że mam do tego miejsca jakieś 6 km. Właśnie w parafii, gdzie się to wszystko dzieje, najczęściej bywam na mszy świętej. Dzisiaj odbyło się poświęcenie tej figury. Właśnie stamtąd wróciłam. Ludzi masa, o wiele więcej, niż się spodziewałam. W ciągu dnia całkiem pogodnie i słonecznie, ale o czwartej zaczęło już się zmierzchać
. Nie mam kompletnie wprawy w robieniu zdjęć panoramicznych, zwłaszcza o zmierzchu i nocą, więc większość zdjęć wyszła cudownie rozmazana.Ale kilka dało się wybrać do publikacji. :)

To właściwie jest pierwsze zdjęcie. Tylko ta linia wysokiego napięcia... :/
Bardzo się cieszę, że mogłam w tym wszystkim uczestniczyć, obserwować budowę, modlić się wraz z budowniczymi figury i trochę zmarznąć dzisiaj ze wszystkim pielgrzymami.

Króluj nam Chryste!

sobota, 20 listopada 2010

Ile można się spóźnic na mszę świętą?

Tyle samo, co na przyjęcie u Bardzo Ważnej Osoby.
Wyobraź sobie, że jesteś zaproszony na obiad u Prezydenta RP. Też zapytasz, ile można się spóźnić ten obiad? Nie wypada? No, pewnie, że nie wypada! A przecież Pan Jezus, który zaprasza nas na mszę świętą, czyli na swoją Ucztę, jest Najważniejszym VIP-em!


No, dobrze, ale człowiek jest człowiekiem i czasem się zdarza spóźnienie. Nie ma jednak żadnego przepisu, wbrew temu, co twierdzą niektórzy, który mówiłby, że jak się spóźnimy do tego momentu, to msza jest ważna, a jak po tym momencie, to już nieważna. To już musimy rozważyć we własnym sumieniu. W razie wątpliwości poradzić się spowiednika. Bo spóźnianie się na mszę świętą z błahego powodu jest grzechem. Również we własnym sumieniu należy ocenić, czy nasz powód jest błahy, czy obiektywnie uniemożliwił nam uczestniczenie we mszy świętej od początku do końca. 

poniedziałek, 15 listopada 2010

zwierzęta nie mają duszy

Ze wszystkich bożych stworzeń duszę mają ludzie i aniołowie (w tym upadli aniołowie, czyli złe duchy, czyli szatani, czyli diabły).  Jezus Chrystus przyszedł na ziemię, by nas zbawić. Cierpiał, umarł i zmartwychwstał za ludzi. Nie za zwierzęta. Modlimy się za ludzi zmarłych. Za ludzi. Za zwierzęta się nie modlimy. Bo zwierzę zdycha i to jest koniec jego życia. Tak, zwierzę, nawet najwspanialszy piesek, kotek, chomiczek zdycha. Jest tylko jedno zwierzę, które ma ten przywilej, że mówi się o nim, że umiera. Są to pszczoły. Dlaczego? Zapytajcie jakiegoś pszczelarza. Jest to głęboko zakorzenione w naszej tradycji, a tradycje należy szanować i kultywować.

Kolejna sprawa, wiążąca się z tym, co wyżej.  Co to znaczy, że ktoś adoptował kota? Czy to znaczy, że dał mu swoje nazwisko? Że będzie go kochał bardziej, niż własne życie?  Że w razie potrzeby odda mu swoją krew, albo nerkę, albo kawałek wątroby? Że w testamencie zapisze mu cały swój majątek? Bo to właśnie czynią rodzice wobec swoich dzieci, tych rodzonych i tych przysposobionych (a jeśli nie czynią, to powinni).

Zastanawia mnie czasem filozofia niektórych właścicieli zwierząt, którzy personifikują swoje zwierzęta domowe, jednocześnie ze smakiem zjadając inne.

Ps.: W naszym domu zawsze były i są jakieś zwierzęta: psy, koty, chomiki, rybki, ptaszki... Zawsze traktujemy je z szacunkiem. Szacunkiem należnym zwierzętom. Karmimy, leczymy, bawimy się z nimi, troszkę rozpuszczamy. I płaczemy, kiedy zdychają.

Żeby nie było wątpliwości - zaniedbywanie, dręczenie, męczenie zwierząt, traktowanie ich jak zabawki, którą można wyrzucić, gdy się znudzi,  jest grzechem.