niedziela, 19 grudnia 2010

Świąteczne klimaty?

Od dzieciństwa uczę się przeżywać Adwent jako przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Im lepiej przeżywam czas Adwentu, tym bardziej czuję świąteczny klimat. Postanowienia adwentowe, roraty, spowiedź, lampiony adwentowe, wieniec z czterema świecami....
Wiele rzeczy jednak psuje mi ten klimat.
Na przykład krasnoludy  udające świętego Mikołaja, straszące z każdej wystawy sklepowej, "dżingołbel" trzeszczące z każdego głośnika, choinki stawiane od początku listopada i inne takie. Przecież zgodnie z naszą tradycją choinkę wolno ubierać dopiero w Wigilię!
Jeśli ktoś gdzieś mówi o przygotowaniach do świąt, to mówi o karpiu, choince, prezentach. Kobiety zasuwają, jak dzikie osły, żeby na święta było wszystko ugotowane, przyozdobione, wypucowane, jakby sanepid miał chodzić i sprawdzać, a potem na święta są już padnięte i nie mają sił cieszyć się z czegokolwiek.
Przy okazji - ja okna myję PO świętach.

niedziela, 21 listopada 2010

Chrystus Król w Świebodzinie


Tym razem wpis reporterski. Pewnie obiło się już Wam o uszy, że w Świebodzinie stanęła gigantyczna figura Chrystusa Króla. Mam to szczęście, że mam do tego miejsca jakieś 6 km. Właśnie w parafii, gdzie się to wszystko dzieje, najczęściej bywam na mszy świętej. Dzisiaj odbyło się poświęcenie tej figury. Właśnie stamtąd wróciłam. Ludzi masa, o wiele więcej, niż się spodziewałam. W ciągu dnia całkiem pogodnie i słonecznie, ale o czwartej zaczęło już się zmierzchać
. Nie mam kompletnie wprawy w robieniu zdjęć panoramicznych, zwłaszcza o zmierzchu i nocą, więc większość zdjęć wyszła cudownie rozmazana.Ale kilka dało się wybrać do publikacji. :)

To właściwie jest pierwsze zdjęcie. Tylko ta linia wysokiego napięcia... :/
Bardzo się cieszę, że mogłam w tym wszystkim uczestniczyć, obserwować budowę, modlić się wraz z budowniczymi figury i trochę zmarznąć dzisiaj ze wszystkim pielgrzymami.

Króluj nam Chryste!

sobota, 20 listopada 2010

Ile można się spóźnic na mszę świętą?

Tyle samo, co na przyjęcie u Bardzo Ważnej Osoby.
Wyobraź sobie, że jesteś zaproszony na obiad u Prezydenta RP. Też zapytasz, ile można się spóźnić ten obiad? Nie wypada? No, pewnie, że nie wypada! A przecież Pan Jezus, który zaprasza nas na mszę świętą, czyli na swoją Ucztę, jest Najważniejszym VIP-em!


No, dobrze, ale człowiek jest człowiekiem i czasem się zdarza spóźnienie. Nie ma jednak żadnego przepisu, wbrew temu, co twierdzą niektórzy, który mówiłby, że jak się spóźnimy do tego momentu, to msza jest ważna, a jak po tym momencie, to już nieważna. To już musimy rozważyć we własnym sumieniu. W razie wątpliwości poradzić się spowiednika. Bo spóźnianie się na mszę świętą z błahego powodu jest grzechem. Również we własnym sumieniu należy ocenić, czy nasz powód jest błahy, czy obiektywnie uniemożliwił nam uczestniczenie we mszy świętej od początku do końca. 

poniedziałek, 15 listopada 2010

zwierzęta nie mają duszy

Ze wszystkich bożych stworzeń duszę mają ludzie i aniołowie (w tym upadli aniołowie, czyli złe duchy, czyli szatani, czyli diabły).  Jezus Chrystus przyszedł na ziemię, by nas zbawić. Cierpiał, umarł i zmartwychwstał za ludzi. Nie za zwierzęta. Modlimy się za ludzi zmarłych. Za ludzi. Za zwierzęta się nie modlimy. Bo zwierzę zdycha i to jest koniec jego życia. Tak, zwierzę, nawet najwspanialszy piesek, kotek, chomiczek zdycha. Jest tylko jedno zwierzę, które ma ten przywilej, że mówi się o nim, że umiera. Są to pszczoły. Dlaczego? Zapytajcie jakiegoś pszczelarza. Jest to głęboko zakorzenione w naszej tradycji, a tradycje należy szanować i kultywować.

Kolejna sprawa, wiążąca się z tym, co wyżej.  Co to znaczy, że ktoś adoptował kota? Czy to znaczy, że dał mu swoje nazwisko? Że będzie go kochał bardziej, niż własne życie?  Że w razie potrzeby odda mu swoją krew, albo nerkę, albo kawałek wątroby? Że w testamencie zapisze mu cały swój majątek? Bo to właśnie czynią rodzice wobec swoich dzieci, tych rodzonych i tych przysposobionych (a jeśli nie czynią, to powinni).

Zastanawia mnie czasem filozofia niektórych właścicieli zwierząt, którzy personifikują swoje zwierzęta domowe, jednocześnie ze smakiem zjadając inne.

Ps.: W naszym domu zawsze były i są jakieś zwierzęta: psy, koty, chomiki, rybki, ptaszki... Zawsze traktujemy je z szacunkiem. Szacunkiem należnym zwierzętom. Karmimy, leczymy, bawimy się z nimi, troszkę rozpuszczamy. I płaczemy, kiedy zdychają.

Żeby nie było wątpliwości - zaniedbywanie, dręczenie, męczenie zwierząt, traktowanie ich jak zabawki, którą można wyrzucić, gdy się znudzi,  jest grzechem.

wtorek, 13 lipca 2010

Tradycja

Ta pisana z wielkiej litery. Czyli jedno z dwóch źródeł naszej wiary. Drugie (kolejność nie jest tutaj istotna), to Pismo Święte. Przy okazji - Biblia* to pojęcie bardziej ogólne. Nawet jeśli odnosi się do Pisma Świętego, bo właśnie to określenie, czyli Pismo Święte, Kościół Katolicki uznał za oficjalną nazwę kanonu ksiąg natchnionych. 45 ksiąg Starego Testamentu i 27 ksiąg Nowego Testamentu. Razem  72 księgi (to tak, jakby ktoś się pogubił w rachunkach ;). I Ona, czyli Tradycja.
Często słyszę w odniesieniu do jakiegoś dogmatu, wydarzenia, zwyczaju: "A gdzie o tym jest napisane w Piśmie Świętym?" Gdzieś tam zazwyczaj jest. Tam, albo w Tradycji właśnie. Bo nie wszystkie prawdy nam objawione przez Boga zostały zapisane w Piśmie Świętym. Tradycja i Pismo Święte są sobie równe w ważności.
Protestanci odrzucili Tradycję.
 
----------
*) Oczywiście można używać określenia Biblia, sama często tego określenia używam. Jest krótsze, a człowiek z natury jest leniwy i używa skrótów. Na co dzień też mówimy Kaziu, bo krócej. Jednak oficjalnie, kiedy zechcemy podkreślić ważność chwili i osoby, powiemy Kazimierz.

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Kiedy zaczyna się ludzkie życie?

W momencie poczęcia. Nie ma innego momentu, który można by wskazać jako początek ludzkiego życia. Jeśli zatem szanujemy ludzkie życie, szanujmy je od samego początku.
_________________

Umieszczam w notce komentarz Pawła.

Cyt.: "Ja bym tu przy okazji omówił argument - często używany przez zwolenników zapłodnienia in vitro, antykoncepcji, itp. - że mianowicie od momentu zapłodnienia do implantacji zarodka w błonie śluzowej macicy ginie dość duży odsetek zarodków w naturalny sposób. Jest to prawda, i rzeczywiście może to być podstawą do zwątpienia, czy Stwórca rzeczywiście daje duszę wszystkim zarodkom, które tak licznie giną. Jednak kluczowy jest fakt, że tylko Bóg wie kiedy daje człowiekowi duszę, a ludzie tego nie wiedzą. Ludzie w żaden sposób nie mogą wejść w posiadanie takiej wiedzy i dlatego nie wolno im ingerować w życie zarodków ludzkich - po prostu nie są w stanie zrobić tego w sposób odpowiedzialny. Taką nieodpowiedzialność można by porównać do naciskania na spust karabinu bez sprawdzania czy w środku są naboje; albo jak mawiał nasz były prezydent "małpa z brzytwą" ..."

piątek, 11 czerwca 2010

Monstrancja

"Dlaczego czasem ksiądz stawia monstrancję bokiem?"

Hostia jest biała i z daleka tak naprawdę słabo ją widać, dlatego żeby nawet z daleka było wiadomo, czy w monstrancji jest Pan Jezus, służba liturgiczna musi zwracać uwagę, jak stawia monstrancję. Pustą zawsze bokiem do ludzi. Z Hostią zawsze przodem do ludzi.



Monstrancja (od łacińskiego słowa monstro, czyli okazuję, które na pewno skojarzycie też z demonstracją), to naczynie w kształcie słońca, służące do wystawiania na widok publiczny celem adoracji i obnoszenia w procesji Ciała Pana Jezusa pod postacią chleba.  Zdarzają się monstrancje w kształcie świątyni, lub ostatnimi czasy  w innych dziwacznych kształtach, które wcale, ale to wcale mi się nie podobają. I nie chodzi tu o względy estetyczne. Poza tym monstrancja zawsze musi być zrobiona ze szlachetnego kruszcu. Samą Hostię wkłada się do monstrancji umocowaną w maleńkim półksiężycu zwanym lunulą (od słowa luna, po łacinie księżyc). Na zdjęciu poniżej widać lunulę  bardzo dobrze.
Zdjęcie pochodzi ze strony www.parafiapiotrawin.eu/news.php

Pustą monstrancję może wziąć do ręki każdy. Monstrancję z konsekrowaną hostią tylko kapłan, diakon i osoby posiadające specjalne pozwolenie. Monstrancję podczas adoracji stawia się na korporale. Ale o  korporale to już w następnym poście.

Przy okazji - hostia znaczy ofiara.

wtorek, 18 maja 2010

"Spod jakiego jesteś znaku?"

Spod znaku krzyża.


Wiara w znaki zodiaku to nic innego jak pogaństwo w najczystszej postaci. Opisanie zwierząt i postaci ludzkich na gwiazdozbiorach rzekomo je przedstawiających, jest mocno naciągane i jak się uprzeć, to na każdym przypadkowo rozmieszczonym zbiorze kropek można sobie narysować, co tam rysującemu się akurat skojarzy.
W dzieciństwie często wpatrywałam się w drzewa za oknem i widziałam tam raz brykające baranki, raz gęsi, innym razem rękę dałabym sobie uciąć, że widzę ludzką twarz. A były to cały czas te same gałęzie. Poza tym gwiazdy na niebie nie są rozmieszone na płaskiej powierzchni, tylko w trójwymiarze. Czyli żeby cokolwiek narysować na gwiazdach, trzeba by sobie spłaszczyć niebo. Inna sprawa to taka, że nazwy planet, które według astrologów mają wpływ na nasze życie, to imiona starożytnych pogańskich bogów - Merkury, Wenus, Mars... I ten ich rzekomy wpływ jest opisywany według cech tych bogów. Nieistniejących, bo przecież w nich nie wierzymy. Jeśli jestem chrześcijanką, to wierzę w Boga Jedynego. Jak zatem pogodzić wiarę w Boga z wiarą we wpływ pogańskich bóstw na nasze życie? Chyba że ktoś wyznaje wiarę w Marsa, Wenus, Merkurego, Saturna, Neptuna i oddaje im cześć boską.

"Pogięty, kręty i strzępiasty jest każdy stwór w naturze,
a prostą linią łączą gwiazdy głupcy  i tchórze"
                                               (Julian Tuwim)

poniedziałek, 10 maja 2010

Kairos i Chronos

W naszej kulturze mówimy po prostu czas. W kulturze starożytnego Wschodu istniały dwa pojęcia czasu. Jeden to chronos, czyli ten czas który liczymy, który nam mija. Drugi to kairos. Kairos nie ma nawet odpowiednika w naszym języku.  Kairos to czas, który nadchodzi, jakaś ważna chwila. W polskim tłumaczeniu Pisma Świętego spotykamy określenie "pełnia czasów". Pełnia czasów to czas nadejścia Mesjasza, czas wypełnienia się obietnic zbawczych. Czyli tutaj właśnie użyjemy terminu kairos.

Z pojmowaniem czasu, a raczej z różnicą w pojmowaniu czasu przez starożytnych mieszkańców Wschodu a nami, jest jeszcze jeden problem. Dla Żyda każdy rozpoczęty dzień to po prostu dzień. Cały dzień. Nie kawałek dnia. Zatem jeśli jakieś wydarzenie zaczęło się pod koniec jednego dnia i skończyło się na początku następnego dnia, to według niego wydarzenie to trwało dwa dni. Według ewangelistów Chrystus leżał w grobie trzy dni. I tego trzymamy się w Tradycji i liturgii. Chociaż po naszemu Chrystus leżał w grobie niewiele ponad jedną dobę.

Pamiętam, jak w dzieciństwie czytałam książki napisane archaicznym (jak dla dziecka),  językiem. Gdzie na dodatek do własnej mamy mówiło się "pani matko". Jakże mi się to dziwne wydawało. Ba! Dziwaczne wręcz! A przecież akcja tych książek toczyła się w Polsce, jakieś dwieście, trzysta lat przed moimi narodzinami. Różnica między kulturą Słowian, a kulturą starożytnych Żydów sprzed czterech, trzech, dwóch tysięcy lat sprawia, że jeszcze trudniej nam zrozumieć teksty powstałe w tamtym okresie. Warto jednak po kawałeczku poznawać tę kulturę, język, zwyczaje, by coraz lepiej rozumieć Pismo Święte, naszą wiarę, Chrystusa i Jego nauczanie.

sobota, 24 kwietnia 2010

Piekło

Istnieje naprawdę. Nie jako przenośnia, symbol. Jest. Jako alternatywa nieba. Każdą swoją decyzją o spełnieniu dobrego lub złego uczynku, czyli grzechu, podejmujemy decyzję o tym, dokąd chcemy iść. Istnienie nieba bez istnienia piekła byłoby nielogiczne. Bo gdyby było tylko niebo, to wszyscy dobrzy i wszyscy źli ludzie szli by po śmierci do nieba. To po co byłoby być dobrym, gdyby ...

czwartek, 1 kwietnia 2010

Życzenia

Nie będę pisać o Triduum Paschalnym, jakie właśnie przeżywamy, bo o tym posłuchacie podczas Liturgii. Będzie o życzeniach. Od pewnego czasu dostaję maile, SMS-y, kartki z życzeniami wielkanocnymi. Tylko czy aby na pewno wielkanocnymi?

"smacznego jajka"
"mokrego dyngusu"
"bogatego zajączka"
Naprawdę tylko tyle mi życzą nadawcy tych życzeń? Naprawdę tego sobie życzą chrześcijanie? To jest w naszym życiu najważniejsze? Przecież obchodzimy najważniejsze święto chrześcijan. Święto związane z tym, co najważniejsze, z tym, co czeka każdego z nas. Każdego! Przecież śmierć, to jedyny pewnik w naszym życiu. Potem dalszy ciąg naszego życia i zmartwychwstanie. A skoro tak, to ja sobie życzę, by moja śmierć była piękna, bym była do niej przygotowana tak dobrze, jak do niczego w życiu. Bo po śmierci ja chcę pójść do nieba i zmartwychwstać! I dlaczego często moich znajomych dziwi, oburza wręcz, gdy mówię, że chciałabym już umrzeć? Owszem, boję się śmierci, a raczej czyśćca, cierpienia, choroby. Ale jakbym już umarła, to już bym miała z górki. :p Nie, nie jestem nieszczęśliwa, złamana życiem itd, że myślę o śmierci. Chcę żyć! Ale żyjąc nie zapominam, że kiedyś umrę. "Staraj się na sto lat i spodziewaj się śmierci co godzina".


Czego zatem Wam życzę?
Życzę Wam dobrej śmierci
i spotkania w niebie z Jezusem Zmartwychwstałym! 
Alleluja!

Obrazek pochodzi ze strony adonai.pl , którą przy okazji polecam.

poniedziałek, 22 marca 2010

Symbole wielkanocne

Nie wszystko da się wyrazić za pomoca słów. Dlatego Kościół od początków swego istnienia chętnie używa materialnych symboli w przekazie wiary.

Ogień
Jest źródłem światła; ogrzewa; towarzyszy śpiewom, tańcom i zabawom; odstrasza dzikie zwierzęta; służy do przyrządzania potraw; oczyszcza i spala.
Blask światła wzbudza w nas radość, wskazuje kierunek; sprawia, że rozpoznajemy właściwą drogę i czujemy się bezpieczni.


Paschał

Zrobiony z pszczelego wosku. Zapalony kurczy się, ale daje nam światło. Paschał przypomina nam Chrystusa, który dla nas dał się wyniszczyć, by przynieść nam swoje światlo.Pięć czerwonych kulek, to pięć ran Chrystusa. Wyryty rok bieżący i litery greckie alfa i omega oznaczają, że do Chrystusa należą czasy i wieczność.

Woda

Używamy jej do picia, do mycia, bez nie nie byłoby życia na ziemi. Wody używamy również w liturgii -przy chrzcie świętym, przy święceniu pokarmów w Wielką Sobotę...
Woda przypomina nam łaskę Chrystusa, która jest jak studnia bez dna.
Podczas liturgii paschalnej jest święcona woda chrzcielna. Zaraz po tym celebrans kropi (w naszej parafii bardzo obficie) wiernych właśnie tą wodą, dla przypomnienia naszego chrztu.

Baranek

Łagodność i niewinność, to pierwsze słowa jakie cisną nam się na usta, kiedy myślimy o baranku. Paschalny baranek został złożony w ofierze. Jednak wbrew temu, co narzuca się naszym oczom, nie był on ofiarą losu. Stał się ofiarą miłości.

Dzwony

W Wielki Czwartek milkną w kościołach dzwony, w zamian odzywają się pokutne kołatki. Dzwony ponownie odzywają się podczas Rezurekcji, obwieszczając Zmartwychwstanie Chrystusa.

Chleb

Chleb powstaje z połączenia darów ziemi, stworzonych przez Boga i twórczego wysiłku człowieka. Chleb nas jednoczy, bo wszyscy go potrzebujemy. Chrystus to Chleb żywy – daje siebie do spożycia za darmo.

Jajko

Jak z jajka wykluwa się nowe życie, tak my przez chrzest, przez sakrament pojednania duchowo rodzimy się na nowo jako dzieci Boże. Wykluwamy się z ciasnych skorupek grzechu i rozwijamy skrzydła jak orły.

Motyl

Mała gąsienniczka pozornie zamiera, gdy zamyka się w swym kokonie. Gdy jednak nadchodzi jej czas, przeobraża się w pięknego motyla i ukazuje się światu. Tak kiedyś i my umrzemy, by zmartwychwstać z Chrystusem piękni i doskonali.

Na podstawie materiałów znalezionych na stronie: http://www.mateusz.pli we własnej łepetynie

Alleluja to słówko pochodzące z języka hebrajskiego - Allelujah, które składa się z dwóch słów
hallelu jah – wychwalajcie Jah(we), dlatego alleluja tłumaczymy jak  chwalmy Pana.

sobota, 6 marca 2010

INRI

Krótka wymiana zdań podsłuchana podczas Drogi Krzyżowej:

- Mamo, Inri to znaczy Pan Jezus?
- Cicho!



Niestety, szanowna mama nie miała racji, Inri nie znaczy 'cicho'. ;) Litery INRI umieszczane na krzyżach nad pasyjką to skrót od słów, jakie Piłat umieścił na krzyżu Jezusa - Iesus Nazarenus Rex Iudaeorum, czyli Jezus Nazarejczyk Król Żydowski. Pierwsze litery tego zdania tworzą skrót INRI. Na większości krzyży w naszych kościołach i domach ze względu na ograniczone miejsce przyjęło się pisać sam skrót. Informację o umieszczeniu tego tekstu na krzyżu Jezusa znajdziemy w Piśmie Świętym pod koniec każdej z ewangelii. Taki tekst nie był czymś szczególnym. Wieszano go nad każdym ze skazanych na śmierć i zawsze zawierał on winę, za którą skazaniec umierał.

czwartek, 18 lutego 2010

Czy w niedzielę można robić na drutach?

Często słyszę takie i podobne pytania. Nigdy jednak nie udzielam na nie odpowiedzi tak, lub nie. Bo się nie da.
Niedziela to dla chrześcijan dzień Pański. Czyli dzień, który mamy poświęcić Bogu. I jednocześnie odpocząć po całym tygodniu pracy. Żydzi chcąc wszystko ująć w normy prawne, doszli do tego, że liczyli nawet, ile kroków można wykonać w szabat. (Wyszło im, że tysiąc.)
Tylko że takie liczenie i kwalifikowanie każdej czynności jako dozwolonej lub niedozwolonej zabija ducha i sprawia, że człowiekiem zaczynają targać coraz większe rozterki, bo chciałby być w porządku, a tu co rusz wynajduje sobie coś, co nie jest ujęte w normy prawne. Zatem zastanawiając się nad tym, czy coś wolno robić w niedzielę, powinniśmy sobie zadać pytanie, czy to pomoże nam/zaszkodzi w zachowaniu świątecznego charakteru tego dnia?
Ponadto mamy również obowiązek brać pod uwagę możliwość zgorszenia. Zwłaszcza jeśli dla kogoś jesteśmy autorytetem i ten ktoś może źle zrozumieć nasze zachowanie. I nie wolno nam stwierdzić, że to sąsiada sprawa, jeśli uważa, że grzeszymy oddając się naszemu ulubionemu zajęciu w dzień święty. Jest przecież coś takiego jak grzechy cudze. Żyjemy w społeczności i jesteśmy za siebie nawzajem odpowiedzialni.

  Dzisiaj jest czwartek. ;)

środa, 10 lutego 2010

Amen?

- "Amen to znaczy koniec?"
- Wręcz przeciwnie! Raczej początek! Amen to słowo, które znaczy mniej więcej - ja w to wierzę, wierzę, że tak jest. Mówimy je zazwyczaj na końcu każdego wyznania wiary. Najkrótsze wyznanie wiary to znak krzyża, który rysujemy na sobie, wymawiając przy tym słowa: "W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen."
Amen wypowiadamy również na koniec modlitwy, wyrażając w ten sposób wiarę w to, że Bóg nas słucha i wysłuchuje.

niedziela, 24 stycznia 2010

Wielkanoc - najważniejsze święto chrześcijan

Właściwie temat rzeka. Często słyszę w rozmowach, że najważniejsze święta to Boże Narodzenie. Ewentualnie wahanie, które święta ważniejsze. Często też rozmawiałam o tym z dziećmi na katechezie. Jednak Boże Narodzenie to właściwie święto, które obrosło mnóstwem świeckich zwyczajów, w liturgii daleko mu do Wielkanocy.

Pełna nazwa tego święta to  

Uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego.

"Gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, próżna byłaby nasza wiara." (1Kor 14,15)

 Boże Narodzenie  to pamiątka przyjścia Chrystusa na ziemię. Przyszedł jako dziecko. Mógł przyjść w inny sposób. Chociaż wtedy należałoby przedyskutować kwestię jego człowieczeństwa, czyli czy byłby w pełni człowiekiem, gdyby nie przeszedł całej drogi, jak każdy człowiek - od poczęcia do śmierci. Zatem Uroczystość Bożego Narodzenia też jest dla nas ważna.
Bez zmartwychwstania nie byłoby zbawienia. Gdyby nie było zmartwychwstania, nic by nam było po narodzeniu Chrystusa. Nic po aniołkach, śpiewach anielskich, pastuszkach... Bo bez zmartwychwstania każdy z nas trafiałby do szeolu. Nikt, absolutnie nikt  nie mógłby trafić do nieba. Ani do czyśćca. Bo czyściec to przedsionek nieba. Dusze w czyśćcu to dusze zbawione, tylko jeszcze nie oglądające Bożego oblicza.

Gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, nie byłoby sakramentów. Nie byłoby spowiedzi, która oczyszcza nas z grzechów. Nie byłoby kapłanów, którzy te sakramenty sprawują.

Gdyby Chrystus tylko się narodził i nauczał, a potem sobie wrócił do nieba, to być może ktoś by tam obchodził jego narodziny. Ale po co? Bo skoro tylko by sobie przyszedł i pogadał, nawet gdyby umarł za nas? Byłby kolejnym prorokiem. Wie ktoś, kiedy są urodziny proroka Izajasza? Albo Daniela? To może Jeremiasza? Nikt?* A przecież to wielcy prorocy. Świętujemy jednak urodziny Jezusa, bo to on umarł za nas i zmartwychwstał. Innymi słowy sens świętowania Bożego Narodzenia ma źródło w Wielkiej Nocy, nie odwrotnie.


Do tematu Wielkanocy będę jeszcze wracać.

-----------------
*) Przyznaję się bez bicia, że też nie wiem.

sobota, 23 stycznia 2010

K jak katedra, A jak archikatedra

Jolcia poprosiła mnie o wyjaśnienie terminu archikatedra. Zacząć trzeba jednak po kolei. :)


Katedra to kościół w diecezji, w którym stoi tron biskupi. Samo słowo katedra pochodzi z greki i oznacza właśnie krzesło biskupie. Stąd termin katedra spotykamy również m.in. na uczelniach - odnosi się on wówczas zarówno do urzędu, jak i materialnego miejsca, z którego płyną nauki.

W diecezji katedra jest tylko jedna. Chyba że... "Chyba że, prawo stanowi inaczej". :) Tak często powtarzał z uśmiechem nasz wykładowca prawa kanonicznego, człowiek dusza, który jednak na jakimś egzaminie doprowadził mnie do stanu, w którym nie potrafiłam odpowiedzieć na pytanie, ile mam lat.
Ad rem! Czasem bywa tak, że diecezja zmienia swoją stolicę. Tak było w przypadku naszej diecezji, czyli zielonogórsko-gorzowskiej. Była sobie stolica diecezji w Gorzowie, tam ustanowiono katedrę z tronem biskupim. Przyszedł nowy biskup ordynariusz * i bardziej mu się spodobała** Zielona Góra, więc sam przeniósł się do Zielonej Góry, tam ustanowił sobie drugą katedrę, zwaną teraz konkatedrą, bo jak już jakiś kościół katedrą został, to został nią na wieki, a w Gorzowie zostawił biskupa sufragana***, żeby go Gorzowianie nie obsmarowywali, jak Krakowiacy Zygmunta III Wazę za przeniesienie stolicy Polski z Krakowa do Warszawy.

 Dochodzimy do archikatedry.

Archikatedra, to siedziba arcybiskupa. Mistrza od arcymistrza każdy odróżnia, odpuszczam sobie zatem tłumaczenie. Arcybiskupem zostaje się przez nominację papieża za szczególne zasługi, mądrość, wiedzę, prawość itd... Arcybiskup stoi na czele archidiecezji (aczkolwiek niekoniecznie, można być arcybiskupem za same zasługi i bez diecezji, za to z jakąś ekstra ważną funkcją przy stolicy apostolskiej itd...), czyli diecezji o szczególnym znaczeniu historycznym, duchowym. Archidiecezja może być metropolią (czyli sprawować rządy nad kilkoma diecezjami), choć nie musi, bo kiedyś była metropolią, ale teraz już jest pojedynczą diecezją i tylko tytuł jej pozostał. Archikatedrze też mógł zostać tylko tytuł. Aha, arcybiskup ma prawo do noszenia paliusza. W tłumie biskupów podczas liturgii po nim można rozróżnić biskupów od arcybiskupów.

-------------
*)  ordynariusz - główny biskup w diecezji
**) rzecz jasna oficjalne uzasadnienie przeniesienia stolicy było zupełnie inne, spróbujcie jednak przekonać do tego mieszkańców Gorzowa  :>

***)  sufragan - biskup wikariusz

----------------

Uff! Czy to się dało przeczytać? Tytulatury w Kościele jest sporo, część z nich ma obecnie niewielkie znaczeni faktyczne, pozostają jednak jako dziedzictwo historii. I nigdy nie było to w kręgu moich szczególnych zainteresowań. Wolę wertować księgi sapiencjalne. :)

środa, 20 stycznia 2010

B jak bazylika

"Dlaczego się mówi bazylika mniejsza, jak ona jest wielka?" (Rozmowa tyczyła bazyliki w Licheniu.)

Dlatego że tytuł bazyliki większej przysługuje jedynie tym bazylikom, w którym na co dzień urzęduje papież. To tak w skrócie oczywiście. Pozostałe bazyliki, bez względu na fizyczną wielkość, noszą tytuł bazyliki mniejszej.


Aby świątynia mogła otrzymać taki tytuł, musi spełniać pewne warunki - przede wszystkim pod względem duchowym ale i pod względem wartości architektury, wystroju.

Samo słowo bazylika wywodzi się od greckiego słowa βασιλικός (czyt. basilikos), czyli królewski, lub hala królewska. Zatem Bazyli to królewskie imię. :)


Uzupełnienie.
Aby świątynia mogła otrzymać tytuł bazyliki mniejszej, musi być świątynią spełniającą wymagania liturgiczne: ołtarz ustawiony zgodnie z przepisami (czyli wolno stojący, ze szlachetnego materiału, stały), tabernakulum * we właściwym miejscu (w nowoczesnych kościołach można spotkać tabernakulum w przedziwnych miejscach), chrzcielnicę (często jej brakuje, co dziwi mnie ogromnie). Przede wszystkim jednak ma to być kościół mający znaczące miejsce w życiu duchowym diecezji, będącym szczególnym miejscem kultu bożego, często są tam relikwie jakiegoś świętego lub miejsce związane jest z objawieniami, znajduje się tam jakiś obraz lub figura słynąca łaskami. Liturgia sprawowana jest zawsze zgodnie z przepisami i ze szczególnym nabożeństwem (oj, niejeden proboszcz powinien walnąć się tutaj w piersi!), zawsze można tam spotkać spowiednika w konfesjonale.
Piszę z głowy (czyli jak mówią złośliwi, z niczego ;), więc mogłam coś pominąć. Ale najważniejsze rzeczy na pewno ujęłam.


------------
*) Tabernakulum
powinno być umiejscowione w centralnym, najgodniejszym miejscu kościoła (czyli wypada na ołtarz główny), dobrze widoczne, by sprzyjało to adoracji indywidualnej i zbiorowej. Odpowiednio przyozdobione. Powinno być tylko jedno. Musi mu towarzyszyć lampka wieczna, która naprawdę zawsze się pali i to najlepiej prawdziwym ogniem.

niedziela, 17 stycznia 2010

O czym tu będzie mowa

Na co dzień piszę blog o moim hobby, czyli o koronkach, szmatkach, koralikach. Z wykształcenia jednak jestem teologiem, o czym mało kto z moich czytelników wie.
Moi znajomi, rodzina, często zadają mi różne pytania związane z teologią, prawem kościelnym, zwyczajami. Pytania są różnego kalibru. Zatem notki na tym blogu też pewnie będą takie. Zacznę od odpowiedzi na ostatnio zadane mi pytanie, czyli:

Czemu Wielkanoc w tym roku jest tak wcześnie?
Wielkanoc to święto ruchome obchodzone w tym samym terminie, co żydowska pascha i jej termin jest ustalany w ten sam sposób. Zawsze wypada w niedzielę. Bez wchodzenia w szczegóły  Wielkanoc przypada zawsze w niedzielę po pierwszym wiosennym nowiu księżyca. Skoro zatem wiosna zaczyna się 21 marca, to Wielkanoc może przypaść najwcześniej 22 marca, najpóźniej zaś 25 kwietnia.
Czyli mogła być jeszcze wcześniej. ;)

Uzupełnienie. 
 Żydzi liczyli lata, jak umieli. Ich kalendarz był kalendarzem księżycowym, a lata księżycowe trochę się rozłażą z latami takimi, jak my obecnie liczymy. Zresztą nam też co roku zostaje 6 godzin i co cztery lata dodajemy sobie jeden dzień do lutego, żeby nam się po stu latach grudzień nie zaczynał w styczniu. Dlatego Żydzi zawsze pilnowali księżyca i według niego ustalali datę. Żeby zachować tę tradycję, Wielkanoc i zależne od niej święta są ustalane podobnie jak u Żydów. Nie wiem, czy nie zamieszałam badziej, zamiast wyjaśnić. To na koniec jeszcze dodam, że Jezus urodził się tak gdzieś 7 lat przed narodzeniem Jezusa. Dokładnie historycy do dzisiaj nie mogą się tego doliczyć. W ogóle liczenie lat to dłuższa historia.