niedziela, 24 stycznia 2010

Wielkanoc - najważniejsze święto chrześcijan

Właściwie temat rzeka. Często słyszę w rozmowach, że najważniejsze święta to Boże Narodzenie. Ewentualnie wahanie, które święta ważniejsze. Często też rozmawiałam o tym z dziećmi na katechezie. Jednak Boże Narodzenie to właściwie święto, które obrosło mnóstwem świeckich zwyczajów, w liturgii daleko mu do Wielkanocy.

Pełna nazwa tego święta to  

Uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego.

"Gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, próżna byłaby nasza wiara." (1Kor 14,15)

 Boże Narodzenie  to pamiątka przyjścia Chrystusa na ziemię. Przyszedł jako dziecko. Mógł przyjść w inny sposób. Chociaż wtedy należałoby przedyskutować kwestię jego człowieczeństwa, czyli czy byłby w pełni człowiekiem, gdyby nie przeszedł całej drogi, jak każdy człowiek - od poczęcia do śmierci. Zatem Uroczystość Bożego Narodzenia też jest dla nas ważna.
Bez zmartwychwstania nie byłoby zbawienia. Gdyby nie było zmartwychwstania, nic by nam było po narodzeniu Chrystusa. Nic po aniołkach, śpiewach anielskich, pastuszkach... Bo bez zmartwychwstania każdy z nas trafiałby do szeolu. Nikt, absolutnie nikt  nie mógłby trafić do nieba. Ani do czyśćca. Bo czyściec to przedsionek nieba. Dusze w czyśćcu to dusze zbawione, tylko jeszcze nie oglądające Bożego oblicza.

Gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, nie byłoby sakramentów. Nie byłoby spowiedzi, która oczyszcza nas z grzechów. Nie byłoby kapłanów, którzy te sakramenty sprawują.

Gdyby Chrystus tylko się narodził i nauczał, a potem sobie wrócił do nieba, to być może ktoś by tam obchodził jego narodziny. Ale po co? Bo skoro tylko by sobie przyszedł i pogadał, nawet gdyby umarł za nas? Byłby kolejnym prorokiem. Wie ktoś, kiedy są urodziny proroka Izajasza? Albo Daniela? To może Jeremiasza? Nikt?* A przecież to wielcy prorocy. Świętujemy jednak urodziny Jezusa, bo to on umarł za nas i zmartwychwstał. Innymi słowy sens świętowania Bożego Narodzenia ma źródło w Wielkiej Nocy, nie odwrotnie.


Do tematu Wielkanocy będę jeszcze wracać.

-----------------
*) Przyznaję się bez bicia, że też nie wiem.

sobota, 23 stycznia 2010

K jak katedra, A jak archikatedra

Jolcia poprosiła mnie o wyjaśnienie terminu archikatedra. Zacząć trzeba jednak po kolei. :)


Katedra to kościół w diecezji, w którym stoi tron biskupi. Samo słowo katedra pochodzi z greki i oznacza właśnie krzesło biskupie. Stąd termin katedra spotykamy również m.in. na uczelniach - odnosi się on wówczas zarówno do urzędu, jak i materialnego miejsca, z którego płyną nauki.

W diecezji katedra jest tylko jedna. Chyba że... "Chyba że, prawo stanowi inaczej". :) Tak często powtarzał z uśmiechem nasz wykładowca prawa kanonicznego, człowiek dusza, który jednak na jakimś egzaminie doprowadził mnie do stanu, w którym nie potrafiłam odpowiedzieć na pytanie, ile mam lat.
Ad rem! Czasem bywa tak, że diecezja zmienia swoją stolicę. Tak było w przypadku naszej diecezji, czyli zielonogórsko-gorzowskiej. Była sobie stolica diecezji w Gorzowie, tam ustanowiono katedrę z tronem biskupim. Przyszedł nowy biskup ordynariusz * i bardziej mu się spodobała** Zielona Góra, więc sam przeniósł się do Zielonej Góry, tam ustanowił sobie drugą katedrę, zwaną teraz konkatedrą, bo jak już jakiś kościół katedrą został, to został nią na wieki, a w Gorzowie zostawił biskupa sufragana***, żeby go Gorzowianie nie obsmarowywali, jak Krakowiacy Zygmunta III Wazę za przeniesienie stolicy Polski z Krakowa do Warszawy.

 Dochodzimy do archikatedry.

Archikatedra, to siedziba arcybiskupa. Mistrza od arcymistrza każdy odróżnia, odpuszczam sobie zatem tłumaczenie. Arcybiskupem zostaje się przez nominację papieża za szczególne zasługi, mądrość, wiedzę, prawość itd... Arcybiskup stoi na czele archidiecezji (aczkolwiek niekoniecznie, można być arcybiskupem za same zasługi i bez diecezji, za to z jakąś ekstra ważną funkcją przy stolicy apostolskiej itd...), czyli diecezji o szczególnym znaczeniu historycznym, duchowym. Archidiecezja może być metropolią (czyli sprawować rządy nad kilkoma diecezjami), choć nie musi, bo kiedyś była metropolią, ale teraz już jest pojedynczą diecezją i tylko tytuł jej pozostał. Archikatedrze też mógł zostać tylko tytuł. Aha, arcybiskup ma prawo do noszenia paliusza. W tłumie biskupów podczas liturgii po nim można rozróżnić biskupów od arcybiskupów.

-------------
*)  ordynariusz - główny biskup w diecezji
**) rzecz jasna oficjalne uzasadnienie przeniesienia stolicy było zupełnie inne, spróbujcie jednak przekonać do tego mieszkańców Gorzowa  :>

***)  sufragan - biskup wikariusz

----------------

Uff! Czy to się dało przeczytać? Tytulatury w Kościele jest sporo, część z nich ma obecnie niewielkie znaczeni faktyczne, pozostają jednak jako dziedzictwo historii. I nigdy nie było to w kręgu moich szczególnych zainteresowań. Wolę wertować księgi sapiencjalne. :)

środa, 20 stycznia 2010

B jak bazylika

"Dlaczego się mówi bazylika mniejsza, jak ona jest wielka?" (Rozmowa tyczyła bazyliki w Licheniu.)

Dlatego że tytuł bazyliki większej przysługuje jedynie tym bazylikom, w którym na co dzień urzęduje papież. To tak w skrócie oczywiście. Pozostałe bazyliki, bez względu na fizyczną wielkość, noszą tytuł bazyliki mniejszej.


Aby świątynia mogła otrzymać taki tytuł, musi spełniać pewne warunki - przede wszystkim pod względem duchowym ale i pod względem wartości architektury, wystroju.

Samo słowo bazylika wywodzi się od greckiego słowa βασιλικός (czyt. basilikos), czyli królewski, lub hala królewska. Zatem Bazyli to królewskie imię. :)


Uzupełnienie.
Aby świątynia mogła otrzymać tytuł bazyliki mniejszej, musi być świątynią spełniającą wymagania liturgiczne: ołtarz ustawiony zgodnie z przepisami (czyli wolno stojący, ze szlachetnego materiału, stały), tabernakulum * we właściwym miejscu (w nowoczesnych kościołach można spotkać tabernakulum w przedziwnych miejscach), chrzcielnicę (często jej brakuje, co dziwi mnie ogromnie). Przede wszystkim jednak ma to być kościół mający znaczące miejsce w życiu duchowym diecezji, będącym szczególnym miejscem kultu bożego, często są tam relikwie jakiegoś świętego lub miejsce związane jest z objawieniami, znajduje się tam jakiś obraz lub figura słynąca łaskami. Liturgia sprawowana jest zawsze zgodnie z przepisami i ze szczególnym nabożeństwem (oj, niejeden proboszcz powinien walnąć się tutaj w piersi!), zawsze można tam spotkać spowiednika w konfesjonale.
Piszę z głowy (czyli jak mówią złośliwi, z niczego ;), więc mogłam coś pominąć. Ale najważniejsze rzeczy na pewno ujęłam.


------------
*) Tabernakulum
powinno być umiejscowione w centralnym, najgodniejszym miejscu kościoła (czyli wypada na ołtarz główny), dobrze widoczne, by sprzyjało to adoracji indywidualnej i zbiorowej. Odpowiednio przyozdobione. Powinno być tylko jedno. Musi mu towarzyszyć lampka wieczna, która naprawdę zawsze się pali i to najlepiej prawdziwym ogniem.

niedziela, 17 stycznia 2010

O czym tu będzie mowa

Na co dzień piszę blog o moim hobby, czyli o koronkach, szmatkach, koralikach. Z wykształcenia jednak jestem teologiem, o czym mało kto z moich czytelników wie.
Moi znajomi, rodzina, często zadają mi różne pytania związane z teologią, prawem kościelnym, zwyczajami. Pytania są różnego kalibru. Zatem notki na tym blogu też pewnie będą takie. Zacznę od odpowiedzi na ostatnio zadane mi pytanie, czyli:

Czemu Wielkanoc w tym roku jest tak wcześnie?
Wielkanoc to święto ruchome obchodzone w tym samym terminie, co żydowska pascha i jej termin jest ustalany w ten sam sposób. Zawsze wypada w niedzielę. Bez wchodzenia w szczegóły  Wielkanoc przypada zawsze w niedzielę po pierwszym wiosennym nowiu księżyca. Skoro zatem wiosna zaczyna się 21 marca, to Wielkanoc może przypaść najwcześniej 22 marca, najpóźniej zaś 25 kwietnia.
Czyli mogła być jeszcze wcześniej. ;)

Uzupełnienie. 
 Żydzi liczyli lata, jak umieli. Ich kalendarz był kalendarzem księżycowym, a lata księżycowe trochę się rozłażą z latami takimi, jak my obecnie liczymy. Zresztą nam też co roku zostaje 6 godzin i co cztery lata dodajemy sobie jeden dzień do lutego, żeby nam się po stu latach grudzień nie zaczynał w styczniu. Dlatego Żydzi zawsze pilnowali księżyca i według niego ustalali datę. Żeby zachować tę tradycję, Wielkanoc i zależne od niej święta są ustalane podobnie jak u Żydów. Nie wiem, czy nie zamieszałam badziej, zamiast wyjaśnić. To na koniec jeszcze dodam, że Jezus urodził się tak gdzieś 7 lat przed narodzeniem Jezusa. Dokładnie historycy do dzisiaj nie mogą się tego doliczyć. W ogóle liczenie lat to dłuższa historia.