wtorek, 13 lipca 2010

Tradycja

Ta pisana z wielkiej litery. Czyli jedno z dwóch źródeł naszej wiary. Drugie (kolejność nie jest tutaj istotna), to Pismo Święte. Przy okazji - Biblia* to pojęcie bardziej ogólne. Nawet jeśli odnosi się do Pisma Świętego, bo właśnie to określenie, czyli Pismo Święte, Kościół Katolicki uznał za oficjalną nazwę kanonu ksiąg natchnionych. 45 ksiąg Starego Testamentu i 27 ksiąg Nowego Testamentu. Razem  72 księgi (to tak, jakby ktoś się pogubił w rachunkach ;). I Ona, czyli Tradycja.
Często słyszę w odniesieniu do jakiegoś dogmatu, wydarzenia, zwyczaju: "A gdzie o tym jest napisane w Piśmie Świętym?" Gdzieś tam zazwyczaj jest. Tam, albo w Tradycji właśnie. Bo nie wszystkie prawdy nam objawione przez Boga zostały zapisane w Piśmie Świętym. Tradycja i Pismo Święte są sobie równe w ważności.
Protestanci odrzucili Tradycję.
 
----------
*) Oczywiście można używać określenia Biblia, sama często tego określenia używam. Jest krótsze, a człowiek z natury jest leniwy i używa skrótów. Na co dzień też mówimy Kaziu, bo krócej. Jednak oficjalnie, kiedy zechcemy podkreślić ważność chwili i osoby, powiemy Kazimierz.

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Kiedy zaczyna się ludzkie życie?

W momencie poczęcia. Nie ma innego momentu, który można by wskazać jako początek ludzkiego życia. Jeśli zatem szanujemy ludzkie życie, szanujmy je od samego początku.
_________________

Umieszczam w notce komentarz Pawła.

Cyt.: "Ja bym tu przy okazji omówił argument - często używany przez zwolenników zapłodnienia in vitro, antykoncepcji, itp. - że mianowicie od momentu zapłodnienia do implantacji zarodka w błonie śluzowej macicy ginie dość duży odsetek zarodków w naturalny sposób. Jest to prawda, i rzeczywiście może to być podstawą do zwątpienia, czy Stwórca rzeczywiście daje duszę wszystkim zarodkom, które tak licznie giną. Jednak kluczowy jest fakt, że tylko Bóg wie kiedy daje człowiekowi duszę, a ludzie tego nie wiedzą. Ludzie w żaden sposób nie mogą wejść w posiadanie takiej wiedzy i dlatego nie wolno im ingerować w życie zarodków ludzkich - po prostu nie są w stanie zrobić tego w sposób odpowiedzialny. Taką nieodpowiedzialność można by porównać do naciskania na spust karabinu bez sprawdzania czy w środku są naboje; albo jak mawiał nasz były prezydent "małpa z brzytwą" ..."

piątek, 11 czerwca 2010

Monstrancja

"Dlaczego czasem ksiądz stawia monstrancję bokiem?"

Hostia jest biała i z daleka tak naprawdę słabo ją widać, dlatego żeby nawet z daleka było wiadomo, czy w monstrancji jest Pan Jezus, służba liturgiczna musi zwracać uwagę, jak stawia monstrancję. Pustą zawsze bokiem do ludzi. Z Hostią zawsze przodem do ludzi.



Monstrancja (od łacińskiego słowa monstro, czyli okazuję, które na pewno skojarzycie też z demonstracją), to naczynie w kształcie słońca, służące do wystawiania na widok publiczny celem adoracji i obnoszenia w procesji Ciała Pana Jezusa pod postacią chleba.  Zdarzają się monstrancje w kształcie świątyni, lub ostatnimi czasy  w innych dziwacznych kształtach, które wcale, ale to wcale mi się nie podobają. I nie chodzi tu o względy estetyczne. Poza tym monstrancja zawsze musi być zrobiona ze szlachetnego kruszcu. Samą Hostię wkłada się do monstrancji umocowaną w maleńkim półksiężycu zwanym lunulą (od słowa luna, po łacinie księżyc). Na zdjęciu poniżej widać lunulę  bardzo dobrze.
Zdjęcie pochodzi ze strony www.parafiapiotrawin.eu/news.php

Pustą monstrancję może wziąć do ręki każdy. Monstrancję z konsekrowaną hostią tylko kapłan, diakon i osoby posiadające specjalne pozwolenie. Monstrancję podczas adoracji stawia się na korporale. Ale o  korporale to już w następnym poście.

Przy okazji - hostia znaczy ofiara.

wtorek, 18 maja 2010

"Spod jakiego jesteś znaku?"

Spod znaku krzyża.


Wiara w znaki zodiaku to nic innego jak pogaństwo w najczystszej postaci. Opisanie zwierząt i postaci ludzkich na gwiazdozbiorach rzekomo je przedstawiających, jest mocno naciągane i jak się uprzeć, to na każdym przypadkowo rozmieszczonym zbiorze kropek można sobie narysować, co tam rysującemu się akurat skojarzy.
W dzieciństwie często wpatrywałam się w drzewa za oknem i widziałam tam raz brykające baranki, raz gęsi, innym razem rękę dałabym sobie uciąć, że widzę ludzką twarz. A były to cały czas te same gałęzie. Poza tym gwiazdy na niebie nie są rozmieszone na płaskiej powierzchni, tylko w trójwymiarze. Czyli żeby cokolwiek narysować na gwiazdach, trzeba by sobie spłaszczyć niebo. Inna sprawa to taka, że nazwy planet, które według astrologów mają wpływ na nasze życie, to imiona starożytnych pogańskich bogów - Merkury, Wenus, Mars... I ten ich rzekomy wpływ jest opisywany według cech tych bogów. Nieistniejących, bo przecież w nich nie wierzymy. Jeśli jestem chrześcijanką, to wierzę w Boga Jedynego. Jak zatem pogodzić wiarę w Boga z wiarą we wpływ pogańskich bóstw na nasze życie? Chyba że ktoś wyznaje wiarę w Marsa, Wenus, Merkurego, Saturna, Neptuna i oddaje im cześć boską.

"Pogięty, kręty i strzępiasty jest każdy stwór w naturze,
a prostą linią łączą gwiazdy głupcy  i tchórze"
                                               (Julian Tuwim)

poniedziałek, 10 maja 2010

Kairos i Chronos

W naszej kulturze mówimy po prostu czas. W kulturze starożytnego Wschodu istniały dwa pojęcia czasu. Jeden to chronos, czyli ten czas który liczymy, który nam mija. Drugi to kairos. Kairos nie ma nawet odpowiednika w naszym języku.  Kairos to czas, który nadchodzi, jakaś ważna chwila. W polskim tłumaczeniu Pisma Świętego spotykamy określenie "pełnia czasów". Pełnia czasów to czas nadejścia Mesjasza, czas wypełnienia się obietnic zbawczych. Czyli tutaj właśnie użyjemy terminu kairos.

Z pojmowaniem czasu, a raczej z różnicą w pojmowaniu czasu przez starożytnych mieszkańców Wschodu a nami, jest jeszcze jeden problem. Dla Żyda każdy rozpoczęty dzień to po prostu dzień. Cały dzień. Nie kawałek dnia. Zatem jeśli jakieś wydarzenie zaczęło się pod koniec jednego dnia i skończyło się na początku następnego dnia, to według niego wydarzenie to trwało dwa dni. Według ewangelistów Chrystus leżał w grobie trzy dni. I tego trzymamy się w Tradycji i liturgii. Chociaż po naszemu Chrystus leżał w grobie niewiele ponad jedną dobę.

Pamiętam, jak w dzieciństwie czytałam książki napisane archaicznym (jak dla dziecka),  językiem. Gdzie na dodatek do własnej mamy mówiło się "pani matko". Jakże mi się to dziwne wydawało. Ba! Dziwaczne wręcz! A przecież akcja tych książek toczyła się w Polsce, jakieś dwieście, trzysta lat przed moimi narodzinami. Różnica między kulturą Słowian, a kulturą starożytnych Żydów sprzed czterech, trzech, dwóch tysięcy lat sprawia, że jeszcze trudniej nam zrozumieć teksty powstałe w tamtym okresie. Warto jednak po kawałeczku poznawać tę kulturę, język, zwyczaje, by coraz lepiej rozumieć Pismo Święte, naszą wiarę, Chrystusa i Jego nauczanie.

sobota, 24 kwietnia 2010

Piekło

Istnieje naprawdę. Nie jako przenośnia, symbol. Jest. Jako alternatywa nieba. Każdą swoją decyzją o spełnieniu dobrego lub złego uczynku, czyli grzechu, podejmujemy decyzję o tym, dokąd chcemy iść. Istnienie nieba bez istnienia piekła byłoby nielogiczne. Bo gdyby było tylko niebo, to wszyscy dobrzy i wszyscy źli ludzie szli by po śmierci do nieba. To po co byłoby być dobrym, gdyby ...

czwartek, 1 kwietnia 2010

Życzenia

Nie będę pisać o Triduum Paschalnym, jakie właśnie przeżywamy, bo o tym posłuchacie podczas Liturgii. Będzie o życzeniach. Od pewnego czasu dostaję maile, SMS-y, kartki z życzeniami wielkanocnymi. Tylko czy aby na pewno wielkanocnymi?

"smacznego jajka"
"mokrego dyngusu"
"bogatego zajączka"
Naprawdę tylko tyle mi życzą nadawcy tych życzeń? Naprawdę tego sobie życzą chrześcijanie? To jest w naszym życiu najważniejsze? Przecież obchodzimy najważniejsze święto chrześcijan. Święto związane z tym, co najważniejsze, z tym, co czeka każdego z nas. Każdego! Przecież śmierć, to jedyny pewnik w naszym życiu. Potem dalszy ciąg naszego życia i zmartwychwstanie. A skoro tak, to ja sobie życzę, by moja śmierć była piękna, bym była do niej przygotowana tak dobrze, jak do niczego w życiu. Bo po śmierci ja chcę pójść do nieba i zmartwychwstać! I dlaczego często moich znajomych dziwi, oburza wręcz, gdy mówię, że chciałabym już umrzeć? Owszem, boję się śmierci, a raczej czyśćca, cierpienia, choroby. Ale jakbym już umarła, to już bym miała z górki. :p Nie, nie jestem nieszczęśliwa, złamana życiem itd, że myślę o śmierci. Chcę żyć! Ale żyjąc nie zapominam, że kiedyś umrę. "Staraj się na sto lat i spodziewaj się śmierci co godzina".


Czego zatem Wam życzę?
Życzę Wam dobrej śmierci
i spotkania w niebie z Jezusem Zmartwychwstałym! 
Alleluja!

Obrazek pochodzi ze strony adonai.pl , którą przy okazji polecam.